Jezioro Tahoe i góry je otaczające (Sierra Nevada) są bardzo popularnym miejscem wypadowym w Dolinie Krzemowej. Jak tylko pojawia się dłuższy weekend wszyscy ruszają do Tahoe. Modnie jest mieć domek nad Tahoe oraz wrzucać sweet focie z opalania się na plaży lub zjeżdżania na nartach ;)
Tahoe jest położone na granicy stanów Kalifornia i Nevada na wysokości 1897 m n.p.m. Powstało ok 2-3mln lat temu! Jest bardzo głębokie – drugie pod względem głębokości w USA. Jest to miejsce popularne głównie ze względu na wyciągi narciarskie, gdyż sezon trwa tam od połowy listopada do końca maja – stąd jest to typowa okolica wypadowa w Kalifornii w poszukiwaniu śniegu.
My byliśmy nad jeziorem Tahoe 2 razy. Pierwszy raz niemal 3 lata temu (nie do wiary!), gdy przylecieliśmy do USA na 2 miesiące.
Właśnie wtedy było zrobione to zdjęcie:
Tym razem taką trasą jechaliśmy do celu…
Przewodniki po Tahoe podają wiele miejsc, w których warto się zatrzymać, odwiedzić, pospacerować. My wybraliśmy się tam dość spontanicznie, po prostu spakowaliśmy samochód i w drogę. Na 1 noc. Wyjechaliśmy w sobotę rano, a wróciliśmy w niedzielę wieczorem. Spaliśmy w South Lake Tahoe, choć jest też wiele wspaniałych opinii o północnej części jeziora. Tam jeszcze nie byliśmy, za to dobrze poznaliśmy południe.
Po drodze stanęliśmy na krótki spacer szlakiem Pyramid Creek.
Dalej ruszyliśmy do hotelu.
Co ciekawe, miejscowość South Lake Tahoe leży bardzo blisko granicy stanów Kalifornia i Nevada. Właściwie na terenie jednego miasteczka widać ten podział stanów bardzo dokładnie! Do granicy, którą wyznacza Stateline Avenue, dominuje swojskość, małe budynki, domki, sklepiki. Zaraz za skrzyżowaniem Stateline i Lincoln Highway z daleka uwagę zwracają nowoczesne, wysokie i podświetlane hotele z kasynami. Przed światłami Zakopane, za światłami Las Vegas. Bardzo interesujący kontrast!
Generalnie sobotę potraktowaliśmy dość rekreacyjnie, pokręciliśmy się po okolicy, poszliśmy na pobliską plażę. Zarejestrowaliśmy się w hotelu Basecamp – w USA jest uważany za hipsterski, ale to po prostu fajny hotel/motel z pomysłem na wystrój wnętrza. Z przyjemnością polecam! Uroku dodawała bliskość do plaży, jacuzzi oraz kilka miejsc z ogniskiem, które doskonale wyciszały wieczorami.
Wiadome jest, że do Tahoe jeździ się głównie na narty. Widoki z gór są olśniewające. Jednak ponieważ my nie jesteśmy nartowi, to na początku uznaliśmy, że w sumie jezioro jak jezioro, fajne, duże, głębokie i przyjemne kurorty, ale czy to aż tak warte zachwytu? Ja – pochodząc z Suwałk – miałam jeziora i piękne krajobrazy na wyciągnięcie ręki, w każdym kierunku geograficznym.
Co prawda Tahoe wyróżnia położenie i panorama na góry – przyznaję, że niezapomniana.
W niedzielę wybraliśmy się na jeden ze szlaków – Cascade Falls Trail, który miał prowadzić do wodospadu. Ok, wodospad – fajnie – będzie atrakcja!
Ale to, co zobaczyliśmy po drodze, przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Ukazała się nam wspaniała kraina, cudowna, piękna, jak z bajki!!! Szlak nie jest długi, akurat jak dla mnie – ok 2 mile czyli 3,2km.
Dalej to już tylko Nibylandia. Nie do pomyślenia były te widoki. Zrozumiałam również, dlaczego w narciarstwie te miejsca są tak popularne. Musi to być zabójcze wrażenie!
Ten domek był rozbrajający!
Do domu wracaliśmy przez Pine Grove.
A to w drodze powrotnej :)
A można wypożyczyć rower i do emerland bay pojechać? :)
Myślicie, że warto odwiedzić to miejsce mając 2,5 tygodnia na zachodzie USA czy lepiej przeznaczyć ten czas na parki narodowe?
Jasne, że warto! Tahoe leży w górach Sierra Nevada, blisko Yosemite. Krajobraz istnie parkowy, więc nie stracisz :)
Tahoe Lake – piękne miejsce… Aż mi się zatęskniło… / Agata
W Lake Tahoe mieszka Polak- Rafal który prowadzi świetny fotoblog ze zdjęciami Tahoe i okolicy- polecam,
http://rafalbogowolski.ownlog.com/