Był już post o grudniowym San Francisco (klik), w tym roku czas na post o grudniowym Los Angeles. Zdjęcia z LA publikowałam już wielokrotnie, wystarczy kliknąć na tag „Los Angeles” na końcu tego wpisu i pojawią się pozostałe posty. Tym razem zwiedzaliśmy LA bardzo na luzie, w Boże Narodzenie odwiedziliśmy kilka znanych miejsc by pokazać je gościom. Oczywiście nie byłabym sobą gdybym nie zachowała tych widoków na dłużej. Robienie zdjęć sprawia mi ogromną frajdę szczególnie, że robię je kompletnie nieplanowanie oraz wiem, że oprócz mnie będą cieszyły także Was. A moim jedynym zmartwieniem jest to, by nie przegiąć z ich ilością bo potem nie nadążam z sortowaniem!
Tak więc w Boże Narodzenie tuż po sycącym śniadanku z sałatki warzywnej i odsmażanych pierogów wybraliśmy się w teren.
Autostrady w USA szczególnie na odcinkach wzmożonego ruchu mają wydzielony pas po lewej stronie wyłącznie dla tych samochodów, które wiozą przynajmniej 2 osoby. Warunek ten obowiązuje w godzinach szczytu. Sprytne nie? Często z tego korzystamy ;)
Wycieczkę zaczęliśmy od Griffith Park, jako że nigdy tam nie byliśmy. Jest to ogromny Park położony na wschodnim końcu gór Santa Monika, potocznie zwany „Central Parkiem Los Angeles”, z którego rozpościerają się cudne widoki na Los Angeles. W parku znajduje się słynne obserwatorium, które akurat było zamknięte. Za to samo Griffith Park cieszyło się taką popularnością, że zdołaliśmy jedynie zaparkować gdzieś u jego podnóża i wyskoczyliśmy na chwilę by chwycić trochę widoków.
Zobacz też: Griffith Observatory – Obowiązkowy Punkt na Mapie Los Angeles
Stamąd pojechaliśmy w stronę znaku Hollywood a potem głównej ulicy Hollywood – Sunset Boulevard. Popularne turystyczne miejsca w LA w Boże Narodzenie były bardzo oblegane. Za to w samym centrum hulał tylko wiatr, co będzie widać na zdjęciach.
Dolby Theatre – tutaj odbywa się rozdanie Oskarów.
A tu Oskarów do wyboru do koloru!
W sklepach z pamiątkami różności co nie miara. Fajne są, bo mają dużo gadżetów z postaciami z bajek i filmów, szczególna frajda dla dzieciaków.
Stamtąd pojechaliśmy do centrum licząc na to, że będzie otwarte jedno z naszych ulubionych miejsc tj. niemieckie bistro na 8 piętrze hotelu The Standard.
Niestety bary były zamknięte ale winda zawiozła nas na górę i chwilkę się tam pokręciliśmy.
To są wodne siedziska, naprawdę nie umiem im zaufać!
Dalej ruszyliśmy już tylko na obiad w stronę Venice Beach – dzielnicy położonej obok Santa Monica – bardziej dzikiej, hipsterskiej, bardzo popularnej i pięknej. Zostaliśmy tam do zachodu i wieczorem wróciliśmy do Ewy. Za to o tym co wymodziliśmy na drugi dzień będzie w kolejnym poście :)
Przepiękne zdjęcia jak zawsze i to słońce Kalifornii,powodzenia…