Tiburon. Miejsce, które dawno chciałam odwiedzić. Ta miejscowość licząca ok 9000 mieszkańców mieści się na północ od San Francisco, na prawo od mostu Golden Gate. Mówi się, że w Tiburonie mieszka bogata elita, ludzie, którzy dorobili się już pieniędzy i nie muszą mieszkać w mieście ale chcą być blisko San Francisco.
Tiburon to bardzo ładna i malownicza miejscowość, ze wspaniałym widokiem na SF. W powietrzu czuć spokój. Samo miasto nie wygląda na specjalnie nowoczesne i bogate, ale chyba nikt tego nie oczekuje. Bardziej liczy się posiadanie domu na wzgórzu ze wspaniałym widokiem i własnej żaglówki.
Akurat w sobotę była wspaniała letnia pogoda, dominowały krótkie rękawki, rowery, pikniki, a gdzieniegdzie nawet bikini. A propos rowerów, to fajną opcją, o której słyszeliśmy ale jeszcze nie próbowaliśmy, jest przepłynięcie się krótkim promem z San Francisco do Tiburonu, najlepiej z własnym lub wypożyczonym rowerem. Bilety kupuje się w jedną stronę w cenie $11,50 na przykład tutaj. Firma ta oferuje również płynięcie promem na różne zakątki w okolicy zatoki San Francisco.
W okolicy Tiburonu mieszkał Robin Williams, a dokładniej w Paradise Cay, Marin County. Tam też zmarł popełniając samobójstwo w swoim domu. Jak widać nie dla wszystkich życie w tak pięknym miejscu to raj na ziemi…
W ostatni weeekend trafiliśmy na wspaniałą pogodę. Razem z naszymi znajomymi pozwiedzaliśmy okolicę, podziwialiśmy widoki, Kuba jak zawsze nagrywał materiały na sprzedaż a przy okazji zjedliśmy gigantyczne lody i poleżeliśmy na kocu na trawie. Walentynki jak marzenie!
Ach, te ulice San Francisco!
A to typowy układ budynku. Garaż / parking na dachu, a cały dom pod spodem :)
A w drodze powrotnej zrobiliśmy parę przystanków podziwiając Golden Gate.
W Walentynki nie tylko my wpadliśmy na pomysł odwiedzenia Golden Gate. Korki powrotne były ogromne. Ale cóż, nie da się ukryć, że był to najprzyjemniejszy korek w życiu! I jak to mówi Emilka, moja dobra koleżanka – trzeba się męczyć w tym luksusie! ;)
Przepiękna okolica :) Ja obiecałam sobie, że jeśli kiedykolwiek będzie mi dane być tam, to zahaczę o dom Robina i złożę mu hołd. Wielki człowiek :)