Nareszcie! Znów będziemy w Warszawie. Jak zwykle spontanicznie, bo wyjazdy zazwyczaj dostosowujemy do biznesu. Bilety kupione i będziemy już w najbliższą środę! Tak zwyczajnie, by wyluzować, odpocząć, i śmieję się, bo przez chwilę planowaliśmy weekend na Hawajach, a tu z własnej nieprzymuszonej woli wybieramy Polskę. Na tydzień. I to w lutym!
A dlaczego? Bo wiadomo, spotkania, rodzina, przyjciele (choć o Suwałki nie zahaczę, nie tym razem…). Kuba marzy o odprężeniu się z kumplami, ja też, ale jest i kilka innych rzeczy. Właśnie ostatnio dotarło do mnie, że te 'inne’ rzeczy brzmią całkiem zabawnie, są przeciwne do tego, z czym na ogół się Ameryka kojarzy.
A mianiowicie, a jakże… ciuchy! W końcu! Mango, Massimo Duti, Intimissimi, Etam, Ryłko, Inglot, Calzedonia, Marylin, Mohito, Simple. To wszystko to sieciówki, za którymi tęsknię na Zachodnim Wybrzeżu. W Nowym Jorku jest inaczej, większość europejskich sklepów tam znajdziemy, a tu u nas… bida! Albo nie ma w ogóle, albo porozrzucane po całym stanie. W Warszawie wiem, co gdzie jest i w pół dnia oblecę wszystko. Bosssssko.
A tutejsza Victoria’s Secret? – spytacie. Tyle kobiet wzdycha do tej marki. Ja sama wzdychałam jeszcze kilka lat temu. Jednak VS niczym się nie równa do Intimissimi. Ich bielizna jest beznadziejnej jakości. Świetny marketing, wielki hype, ale same produkty – do kitu. Wiem, że otwiera się salon z bielizną VS w Warszawie. Nie dajcie się zwieźć mając pod nosem tyle innych fajnych bieliźnianych marek. Ja rok temu zaopatrzyłam się w stos bielizny z Intimissimi i czas uzupełnić braki!
Zobacz też: Z Kalifornii do Warszawy po raz pierwszy po 2 latach i…
Ale kto by pomyślał, że w USA będę tęsknić za ciuchami w Polsce. Zazwyczaj jest odwrotnie, to do USA się leci na zakupy w outletach. Ale naprawdę, o ile nie mieszka się w Nowym Jorku, to tutejszy wybór marek w średniej półce cenowej nie powala. Nie w galeriach handlowych.
Kolejna rzecz to fryzjer! Tutaj nie znalazłam jeszcze swojego fryzjera. Nie jest łatwo w Dolinie Krzemowej. Taki, co niby ma super pasję i jest z polecenia nie odbiera telefonów :D Inne salony to osiedlowe zwyklaki. Nie mówiąc o tym, że w USA jest dużo drożej o ile mamy polską alternatywę. Domyślam się, że są salony, gdzie robią super robotę, ale wciąż nie trafiłam na tego swojego. Rok temu byłam w Warszawie w salonie Filipa Galasa na koloryzacji i tam czują bazę! Nie będę mówić za nich, sami sprawdzćcie. I wspomnijcie, że jesteście ode mnie ;)
No i nie ma to jak swój dentysta! Obyłam się jeszcze bez wizyty u dentysty w USA. Zawsze i niezmiennie chodzę do naszej drogiej koleżanki Kasi – Classart przy ul. Kolorowej. Piaskowanie i co nie tylko raz w roku i zęby jak malowane.
Zobacz też: Back in Warsaw – Nasze Wrażenia
Spożywka, o której już tyle razy pisałam. Desery, jedzenie… soki porzeczkowe! Poopycham się tego co nie miara. Mięsa już nie jemy (mówiłam?), a zwykle i za wędlinami się tęskniło. Teraz ta sfera odpada, ale i tak jest cała plejada innych. Nie mówiąc o polskim chińczyku :) Inna bajka niż ten tutejszy, amerykański.
Zobacz też: Tęskni nam się za Warszawą!
Do tego fajne, undergroundowe knajpy, które w Warszawie wyrastają jak grzyby po deszczu. I dobrze! Oczywiście, że w San Francisco jest ich również mnóstwo. Ale w Warszawie cały ten powyższy pakiet zaserwowany w 7 dni to jest moc.
Aha! Będziemy testować nowe połączenie, tj lot bezpośredni z Los Angeles do Warszawy. Świetnie, że to w końcu otworzyli, choć jeszcze tak z San Francisco przydałoby się jeszcze bardziej ;) Czas przygotowywać się do własnych rad na temat unikania jet lagu, tj. zacząć przestawiać się jeszcze tu w USA, na 1 dzień przed. Uhmm..
Aha 2! Trzy dni temu miałam korekcję laserową wzroku. W końcu! Kolejna rzecz zaliczona w tym roku a to dopiero początek lutego. Chcielibyście relację z tego jak było, gdzie i za ile? Część z Was widziała zajawki na Snapie. W końcu nie noszę okularów ani soczewek – pierwszy raz od 25 lat! Dopiero dociera do mnie ta wygoda. W każdym razie – od wtorku właśnie będę mogła robić makeup oczu – uff! Idealnie.
I teraz – spotkanie!
Spotkajmy się w Warszawie! 10 lutego, godz. 16:00. Tak jak rok temu, kameralna grupa, rozmowy o Stanach, pytania, kontakt na żywo – to jest super! Jest okazja, więc jeśli macie ochotę się spotkać, to dodajcie się do wydarzenia na Facebooku i wpadajcie. Miejsce i forma jeszcze do potwierdzenia. Może Q&A, a może po prostu zbiórka w jednej knajpie. Rok temu wyszło nam to bardzo fajnie, tym razem Ci, co nie mogli i Ci, co po prostu nie byli – chodźcie!
A poza tym, niezmiennie, zapraszam Was do naszej społeczności Tajniki Ameryki na Facebooku! Widzimy się?
To piątka! I do zobaczenia czy to online, czy na żywo.