Zawsze dziwiłam się, że w Polsce można kupować soczewki kontaktowe bez recepty. Niby dlaczego soczewki można, skoro okularów nie można? Oczywiście było i jest to bardzo wygodne, szczególnie, że np. moja wada wzroku nie zmieniała się przez kilka lat i długo świetnie czułam się w soczewkach o tej samej mocy. Jednak nie wydaje mi się, by wszyscy odpowiedzialnie podchodzili do tej kwestii, a noszenie źle dobranych soczewek bez regularnych wizyt u okulisty może zaszkodzić tak samo, jak noszenie „przeterminowanych” okularów.
No więc w Stanach nie można kupić soczewek kontaktowych bez recepty! Zarówno w sklepie jak i w internecie trzeba przedstawić aktualną receptę. Za to kupienie płynu do soczewek było od zawsze prostsze i tańsze niż w Polsce. Można go kupić w każdym większym markecie.
W USA cała opieka zdrowotna jest prywatna, można (a teraz nawet trzeba) mieć ubezpieczenie, które częściowo powinno pokrywać koszty leczenia. Więcej o tym następnym razem, w każdym razie wszyscy lekarze pracują w tym samym systemie. Dziś chciałam umówić się do okulisty – podobno bardzo dobrej Pani Dr, której gabinet jest 3 minuty od naszego domu. Najbliższy możliwy termin to 27 lipca! Zapytałam o cenę wizyty. Powiedziano mi, że za wypisanie recepty pobierane jest od $190 do $270. Nic dziwnego, że w Ameryce tak dobrze się wszystko kręci. Recepty są obowiązkowe, a podstawowe wizyty kosztują kupę kasy.
Ja akurat potrzebuję konsultacji w innej sprawie niż soczewki, więc poczekam te 5 tygodni bo może okaże się, że mam dobrego lekarza pod domem. Jednak co do recept, to chyba pozostanę przy opcji wysyłania soczewek z Polski, przynajmniej przez jakiś czas od ostatniej wizyty u okulisty.
Na kupienie okularów w Polsce nie trzeba mieć recepty… różnica polega na tym, że z receptą ma się refundację NFZ (po 25 zł za jedno szkło raz na dwa lata).
A różnica między wizytą na NFZ i prywatną polega na tym, że na NFZ okulistka dobrała mi szkło tylko na prawe oko, na lewe jakoś nie potrafiła i powiedziała, żebym wybrała „najlepsze”…
Dobór soczewek kontaktowych jest możliwy tylko na prywatnej wizycie (NFZ nie refunduje ani szkieł, ani wizyty).
Pozdrawiam!
Nie trzeba mieć recepty? Ostatnio kupowałam okulary w Polsce ładne parę lat temu, ale nie było mowy o braku recepty. Nawet jak miałam i była po dacie ważności, to nie chciano mi jej zrealizować.
Co kraj to obyczaj! A jednak z czymś mamy lepiej niż Amerykanie i oczywiście ni chodzi tu o terminy i koszt wizyt, bo u nas 100 czy 150 zł za wizytę prywatna to tyle samo co dał amerykanina 200 zielonych, tak mi sie wydaje…Ale za to w Niemczech na ta sama receptę kupuje dziecku od kilku lat ten sam lek ( oczywiście lekarz prowadzący to akceptuje), a wiec… Zawsze ktoś ma lepiej niż my;) a ze do kitu kupowanie soczewek na receptę – no do kitu, sama noszę wiec nie chciałabym mieć dodatkowego obowiązku pójścia do lekarza po receptę. Zwłaszcza, ze na pocztę trzeba chodzić a Amerykanin tylko flagę podnosi;)
O rany.. to prawie jak czekanie na wizytę u lekarza przez NFZ :) Mi się teraz kończy ważność prawa jazdy i musiałam zrobić nowe badanie wzroku. Terminy najbliższe przez NFZ – sierpień/wrzesień ;) Nawet prywatnie było ciężko – lipiec, a to i tak późno dla mnie, bo mnie się jeszcze w czerwcu prawko kończy, a jeszcze wniosek złożyć, poczekać aż dadzą nowy plastik… No ale jakoś się udało. Choć z tymi soczewkami to faktycznie mamy dużo lepiej niż w Stanach, jakby jeszcze tutaj doszło wypisywanie recept, to byłoby to dość utrudnione, przynajmniej dla mnie bo ja raz na miesiąc kupuję nowe opakowanie.
Akurat widocznie ta lekarka ma taką kolejkę. Nie wszyscy są tacy. Co do soczewek to tutaj podobno wypisują co pół roku. Trochę do kitu wydawanie $400-$600 rocznie dodatkowo na receptę. Dlatego dobrze, że ja mam opcję z Polski :)