Też tak jak ja macie co noc tyle snów, że można by je potem opowiadać przez godzinę? Ja mam tak odkąd pamiętam i naprawdę nieraz bywa to okrutnie męczące. Zamiast budzić się rano wypoczęta, po „przerwie” od wszystkich bieżących wydarzeń, to często mam wrażenie, jakbym miała drugie życie w nocy!
Dzisiaj na przykład była cała plejada wrażeń: urodzinowa impreza w naszym studio gdzie było ok 40 gości i były jakieś gry, zabawy, zadania specjalne i zagadki do rozwiązywania; kupiliśmy mieszkanie, w którym był jakiś obcy lokator i trzeba było się z nim dogadać nt. wspólnego życia; wybrałam się na rollercoaster z koleżanką i podczas przejażdżki na próbę (!) zgubiłam telefon, bo wypadł mi gdzieś na początku prosto na tory, po czym byłam przerażona całą jazdą i mało bezpiecznymi pasami… i… omatko! Chyba jeszcze kilka jakichś dziwnych sytuacji.
I tak prawie co noc. Od zawsze. Gdy nie mam (lub nie pamiętam) snów, to czuję się szczęśliwa, że jedną noc nic się nie działo. Jeszcze w czasach liceum dochodziłam do wniosku, że sen to nic innego jak prawdziwe przeżycia, tyle, że nikt poza Tobą o nich nie wie i ich z Tobą nie doświadczył.
Wiem, że nie wszyscy tak mają. Lub wręcz tylko niektórzy. Dlatego ja zawsze zadziwiałam znajomych bujnymi historiami. Biedny Kuba prawie codziennie rano musi wysłuchiwać tego, co działo się u mnie w nocy, podczas gdy on spokojnie śpi. Mój brat natomiast ma jakieś inne bajki, jak np. o tym, że został prezydentem, albo że był wysłany na Marsa. Ja mam bardziej przyziemne, ale też nierealne.
A Wy? Też tak macie? Też wydaje Wam się, że przeżywacie coś, co było tak realne jak w życiu? Czy raczej śpicie spokojnie bez specjalnych atrakcji?
Zostaw odpowiedź