O Sedonie słyszałam podczas naszego pierwszego wspólnego pobytu w Stanach. Ewa (nasza przyjaciółka mieszkająca w LA), którą poznaliśmy podczas podróży w Grand Canyonie w 2012r., na tym właśnie przypadkowym spotkaniu powiedziała nam, że koniecznie musimy pojechać do Sedony. Jakiej Sedony? Nigdy w życiu nie słyszeliśmy o Sedonie…
Sedona to czarująca miejscowość w Arizonie leżąca przy Red Rock State Park. Na terenie parku jest przynajmniej kilkadziesiąt szlaków – każdy zapierający dech w piersiach (niekoniecznie z powodu wysiłku). Jest to piękna czerwona kraina z plejadą szlaków wśród skał, a także niesamowitą energią, z której zresztą słynie najbardziej. Mówi się, że są tam vortexy – skupiska uzdrawiającej energii, dlatego też można spotkać wielu ludzi uprawiających jogę i medytację.
O Sedonie zresztą powstał utwór zespołu Houndmouth, o którym wspominałam przy okazji Palms Springs… W Palms Springs został nagrany teledysk, zaś piosenka nawiązuje do czasów Sedony, w których rosła na dzisiejsze Hollywood. To właśnie w Sedonie powstawało ponad 60 filmów w latach 1920 – 1970! M.in. Johnny Guitar, Angel and the Badman, Desert Fury, Blood on the Moon, The Last Wagon i 3:10 do Yumy.
Do Sedony udało nam się dotrzeć dopiero teraz, w 2018 roku. A to też dlatego, że miejsce to konkuruje z mnóstwem innych słynnych atrakcji w tej części Stanów, takich jak Wielki Kanion, Monument Valley, Antelope Canyon, Bryce i Las Vegas. Jeśli więc nie zaplanuje się czasu specjalnie na Sedonę, odwiedzić ją nieplanowanie jest trudno.
Na Sedonę najlepiej zaplanować zresztą minimum kilka dni, a najlepiej tydzień. Jest to naprawdę niesamowity ośrodek z widokami nie z tej ziemi. My zdecydowaliśmy się tam wybrać (niestety) przy okazji – aby chociaż na chwilę doświadczyć magii tego miejsca. Przed nami był tygodniowy pobyt w Vegas, więc zdecydowaliśmy się na lot do Phoenix, skok na północ do Sedony na jedną noc, odwiedziny u naszych przyjaciół w Scottsdale, samochodem do Vegas i powrót samolotem z Vegas do San Francisco.
Udało się nam zobaczyć te najbardziej popularne skały czyli Cathedral Rock i Bell Rock, przeszliśmy jeden rewelacyjny szlak Fay Canyon (polecam apkę All Trails do szlaków!) a także odwiedziliśmy lotnisko w okolicy którego jest jeden z vortexów. Lotnisko w Sedonie jest malutkie, to jeden krótki pas dla awionetek i jest niezwykle ciekawie położone – znajduje się na jednym ze wzgórz pomiędzy innymi górami, co jest nie lada 'atrakcją’ dla pilotów! Przy lotnisku w Mesa Grill można zjeść amerykańskie jedzenie i podziwiać ten lotniskowy ruch. Do jedzenia polecam też Wildflower Cafe w centrum Sedony – świetne, organiczne potrawy i pyszny chleb!
Apropos szlaku, to Fay Canyon jest krótkim, 2-godzinnym płaskim szlakiem. Jest w cieniu, co ceni się w porze letniej! Zakończony jest wielką skałą, na którą można się nieco wspiąć zboczem, dzięki czemu zobaczymy niesamowity widok! Jeśli tylko ma się sprawność do krótkiej i bezpiecznej wspinaczki, nie można tego odpuścić.
Wszyscy zachwalają również wycieczki po okolicy różowymi Jeepami. Chcieliśmy się załapać, ale rezerwowane są mocno z wyprzedzeniem. Z innych popularnych atrakcji to szlak do Devil’s Bridge – skały w kształcie łuku/mostu. Szlak ten jest wymieniany na wszystkich top 10 Sedony, przez co jest mocno oblegany i w sezonie lub w weekendy trzeba spodziewać się tłumów. Odpuściliśmy. Dla szukających wrażeń idealną opcją jest Broken Arrow Trail – droga, którą pokonać można jedynie autem terenowym. Jest również na naszej liście następnym razem!
W Sedonie gorąco…;) polecam hotel Andante Inn, w którym my spaliśmy. Był to przypadkowy wybór na kilka dni przed pobytem, ale zdecydowanie trafiony szczególnie….. że supełnie na ślepo obrałam sobie za cel pójście do winiarni Vino Di Sedona, która okazała się być dosłownie za płotem od hotelu! No co za traf. Winiarnia rewelacyjna, świetna deska serów, duży wybór wina i innych trunków a także muzyka na żywo i bardzo przyjemne patio. Żyć nie umierać!
Warto wspomnieć, że Sedona leży w górach, na wysokości 1300 metrów. Jest tam trochę chłodniej niż w Phoenix i Scottsdale. Już wtedy – na początku kwietnia – w Sedonie było dość gorąco, zaś w Phoenix była istna patelnia. W Phoenix od czerwca do września jest 40 stopni C, a wiosną i jesienią ok 30C. Nic dziwnego, toż to pustynia! Trochę za gorąco dla niektórych, ja za to uwielbiałam te ciepłe wieczory!
To był świetny tydzień. Co ciekawe – w Scottsdale u Alicji i Jurka zaliczyliśmy jeszcze polską imprezę na ok 50 osób! Krajobraz jak z westernu, czerwono, sucho, przed domem imponujące kaktusy na kilka metrów (zdjęcia na końcu wpisu), a w środku polska impreza. No HIT!
PHOENIX I SCOTTSDALE
Jeśli interesują Cię amerykańskie niuanse i planujesz pierwszą podróż do USA lub nawet przeprowadzkę, zapraszm Cię do pobrania mojego e-booka Tajniki Ameryki, w którym znajdziesz zbiór złotych porad o tym, jak stawiać pierwsze kroki w USA!
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś/łaś to dołącz także do naszej super aktywnej i prężnej grupy Tajniki Ameryki na Facebooku!