Uwaga! Post tylko dla osób powyżej 18. roku życia.
Kalifornia słynie z pysznych win. Całe wybrzeże pokryte jest polami winogron, a z bocznych dróg co chwilę kuszą szyldy przeróżnych winiarni. Jednak jak się okazuje, nie tylko wina są chlubą Kalifornii. Są nią także browarnie piwa. W restauracjach w mniejszych miasteczkach bardzo często można znaleźć nowe nazwy piwa, które jest produkowane lokalnie.
Zobacz też: Rogue – nietypowa piwiarnia w San Francisco
Dotychczas zawsze mieliśmy przeświadczenie, że polskie piwo TO JEST COŚ. Amerykanie chwalą nasz Żywiec. Amerykanie znają generalnie tylko rozwodniony Cools albo Budweiser, który nie ma żadnego smaku, więc w innych Stanach rzeczywiście możnaby tęsknić za polskim piwem. Nam w Kalifornii ta tęsknota przeszła zupełnie, mając pod ręką taki wachlarz rodzajów piwa. Co więcej, wyostrzył się nam smak i teraz głównie wybieramy te bardziej gorzkie, czyli Sierra Nevada (Pale Ale) lub Lagunitas (IPA). Kiedyś w Polsce Pilsner wydawał się tak gorzki, że nie da się tego pić! Teraz okazuje się słodkim, lekkim piwem :)
No właśnie, w Stanach piwo wybiera się nie tyle pod kątem nazwy, co pod względem rodzaju. I żeby nie nadziać się na coś, co po jednym łyku wylejemy do zlewu, warto te rodzaje poznać.
Oto niektóre z nich:
– Lager
– Blonde Ale
– Wheat
– Pilsner
– Hefeweizen
– Pale
– Pale Ale
– IPA
– Amber Ale
– Irish Red Ale
– Brown Ale
– Porter
– Stout
Moim ulubionym jest Pale Ale, ale też lubię piwa pszeniczne, np. Blue Moon, który tutaj podaje się z plasterkiem pomarańczy (pycha!). Czasem, w piwiarniach, które podają piwo w małych szklankach, zamawiam Stout, czyli coś w rodzaju Guinessa, najlepiej z czekoladowym posmakiem.
Zatem gdy będziecie w Kalifornii, polecamy szczególnie Sierra Nevada, Lagunitas i Blue Moon (który jest dostępny w całych Stanach).