Przeprowadzając się na inny kontynent trzeba liczyć się z 2 rzeczami: zmianą czasu i zakupami.
Jakbyśmy nie upychali rzeczy w swoich walizkach, to i tak nie da się wziąć wszystkiego. Wysyłka też się nie opłaca. Szczególnie trzeba liczyć się z ponownymi zakupami rzeczy, które w Polsce wydawało się, że będą służyły wiecznie czyli żelazko, odkurzacz, deska do prasowania, wieszaki na ubrania, kubki, pościele, poszewki, ręczniki, a o kuchennym wyposażeniu nie wspominając!
Jesteśmy w USA już prawie 2 lata a wciąż dokupujemy różne różności, które oczywiście w Polsce sobie spokojnie leżą i czekają na cud. I co rusz wymieniam się z moją mamą tekstami: „No tak, muszę kupić mikser. A taki super mikser został w Warszawie!”. „Ach, i ten mój super odkurzacz na wodę, który dostałam w prezencie, a tutaj nawet jeśli go prześlę, to i tak nie będzie dobrze działał na innym napięciu”. I tak w kółko.
Rzeczywiście jest to głupie uczucie, gdy niedawno organizowało się całe wyposażenie domu, a teraz trzeba kupować na nowo. Można oczywiście organizować przesyłki, ale zwykle się to nie opłaca.
Na szczęście przynajmniej z ubraniami jeszcze jakoś można sobie poradzić. Co prawda w naszym wypadku było dość trudno bo dwukrotnie lecieliśmy do Polski nie wiedząc, czy uda nam się szybko wrócić do USA. Tak więc stale mieliśmy dylemat czy i ile rzeczy zabierać ze sobą do PL, a potem do Ameryki. Ostatnio wylecieliśmy znowu na pół gwizdka więc mnóstwo rzeczy zostało. Na szczęście ubrania można spakować i wysłać i właśnie czekamy na nową paczkę.
Od 2 dni trwa akcja z Michasią – Kuby siostrą, która przeglądała ze mną przez Skype kartony i wybierałyśmy razem rzeczy do wysyłki. Jak dobrze, że jest Skype i mimo wątpliwej jakości kamerki udało nam się wybrać te najbardziej wytęsknione przedmioty. Teraz tylko czekać, kiedy dojdą…
Najważniejsze, że przy całym tym bałaganie najbardziej pomagała Tina! Kochana pilnowała aby niczego nie pominąć. Pewnie sama chętnie zabrałaby się w podróż :)
fot. by Michasia
Zostaw odpowiedź