Jak wiadomo, symbolem amerykańskiej poczty są tradycyjne, niezwykle urocze skrzynki pocztowe z flagą. Uwielbiałam ich widok za każdym razem po przylocie do USA! Nawet zrealizowaliśmy kilka ujęć ze skrzynkami w roli głównej do teledysku Route 66. Ale jak działają i co oznacza przymocowana do nich flaga? O tym za chwilę.
Poczta amerykańska (USPS) to oczywiście całkiem inna bajka niż Poczta Polska. Przede wszystkim, w większości lokali pocztowych dla standardowych krajowych przesyłek są automaty, gdzie można kupić znaczki, nadać priorytet, express, a nawet nadać paczkę.
Kolejne nieocenione udogodnienie, to skrzynka nadawcza. Oddzielna przegroda na listy wychodzące znajduje się właściwie przy każdych mieszkaniowych skrzynkach pocztowych, z których odbiera się listy. W przypadku tradycyjnych skrzynek z flagą listy do odbioru zostawia się w środku i właśnie wtedy podnosi się flagę jako znak dla listonosza, że powinien zatrzymać się i listy odebrać.
Nawet w przypadku takiej płaskiej, podłużnej skrzynki, którą przyczepia się do ogrodzenia lub ściany domu wystarczy przyczepić wychodzący list spinaczem od zewnątrz. Z początku z niedowierzaniem patrzyliśmy, że to działa!
Ok, a co z kolejkami?
No więc kolejek tak dużych jak w Polsce nie ma właśnie ze względu na automaty i możliwość nadania poczty z pod domu. Jednak teraz w okresie Świątecznym dwukrotnie przypomniały się o sobie nasze stare, polskie, dobrze wszystkim znane zwyczaje.
Do wysłania miałam 7 kartek Świątecznych, nieco większych niż standardowe, nie miałam na nie kopert, znaczków itd. Jadę na pocztę, najbliższą. Tam… 30 osób w kolejce! Chryyyssstt.. w Ameryce?
No ok, w końcu idą Święta. Stoję. W międzyczasie przyjrzałam się zasadom wysyłki z automatu, zorientowałam się, że wysyłki do Polski nie obsługują. Nie mam znaczków, kopert, no więc cóż – kupię w okienku.
Odstałam swoje, po drodze znalazłam jakieś takie grube brązowe kartonowe koperty na półkach (tak, mają tu półki wzdłuż ścian z wyborem wszelkich kartonowych i bąbelkowych kopert, pudełek i druczków). Wzięłam 7 z zamiarem zapytania o cenę, bo jeśli w centach, to może i wezmę te grubsze.
No więc do wyboru były okienka dwa, jedno z takim znudzonym dziadkiem i drugie z energicznym i nie owijającym w bawełnę murzynem. Trafiam do tego drugiego, ok. Mówię, że 7 listów, że do Polski, że kopert ani znaczków nie mam. Wielkie oczy wgapiają się we mnie ze zdziwieniem i pytaniem, ale że co ja chcę zrobić?
– No wysłać chcę. Do Polski. Koperty takie zwykłe Pan ma? Papierowe, większe? A te kartonowe to ile kosztują?
– $1,59 za sztukę – odparł jednocześnie pukając się w głowę uważając, że to bezsensowny wydatek. Nakazał mi wybrać się do sąsiedniego spożywczaka(!) (Safeway), gdzie tanio kupię zwykłe koperty.
– Uhhhm, tzn, że nie ma Pan kopert? Czy ja na poczcie jestem?
– Tak, ale nie sprzedajemy takich zwykłych kopert.
– OK, więc czy może mi Pan sprzedać znaczki przynajmniej i sobie kupię te koperty i nakleję? – zapytałam głupio mając resztki nadziei, że nie będę musiała od nowa w tej wielkiej kolejce stać.
– Niestety, nie zważę bo nie mam kopert. Ale pójdź kup za rogiem, jak wrócisz to przyjdź bez kolejki, tylko wiesz, za tą przysługę przygotuj dla mnie dolara.
– Dolara? Aha, tak… ok… dolara – odpowiedziałam zbywczo skupiając się na pokonaniu zadania i załatwieniu sprawy jak najprościej.
W Safeway znalazłam zeszyt 24 pomarańczowych, dużych kopert za $10. Jeszcze chleb, szynka, szczypior… ok, później kupię, lecę bo ta kolejka przecież zaraz o mnie zapomni.
Wracam z pełnymi rękami (koperty, kartki, adresy, jakiś zeszyt w którym to wszystko miałam mieć schowane) i wchodzę do lokalu. Tam kolejka 1,5 razy większa niż wcześniej, ale idę z pewnością siebie do przodu prosto pod okienko. Już czuję ten przesympatyczny wzrok na swoich plecach, ale może mi się tylko wydaje, przecież to Ameryka.
Rozmawiam z Panem z samego przodu, że ja tutejsza, że już byłam, czy mogę. Pan z wymuszonym uśmiechem mówi, że taak, ale że powinnam zapytać wszystkich innych za nim.
– He he. Tak, no ten… ale ja tu byłam tylko poszłam po koperty. Uwierzyłby Pan, że na poczcie nie sprzedają kopert? A to dopiero dowcip, no nie?
(pauza) Ja znowu:
– Aaaa te osoby zaraz za Panem na pewno mnie widziały, jest ok – kontynuuję widząc ewidentny brak interakcji.
– Tak tak, ja Panią widziałam – reaguje miła starsza Pani w kolorowym dresie i czerwonej szmince na ustach.
Ufff.
Po chwili podchodzę do mojego Pana murzyna. Koperty są, adresy są, liczymy.
– (…) tutaj nakleisz 2 takie znaczki i 1 taki, tutaj 2 inne i jeden taki, zapisz sobie.
– Ok, $2,90 na tych i $3,20 na tamtych.
– Ale pamiętaj, ten 1 dollar dodatkowo, wiesz…
– Uhmmm – odmruknęłam bo co miałam odpowiedzieć, ale wierzyć mi się nie chciało, że łapówki? Że na poczcie? Że w USA? Chyba naprawdę musieli im nieźle przyciąć pensje. No i w końcu to nie jego zasługa, że ominęłam kolejkę, tylko moja, że naraziłam się szeregowi amerykańskiej armii za mną, która zapewne jednak nie cieszy się z takiego stania.
Co ciekawe, ciemnoskóry Pan pocztowy nagle stracił na swojej energiczności i niespiesznie podsumowywał mi wszystkie wysyłkowe opcje. Przy okazji nie mógł znaleźć odpowiednich znaczków, 5 razy upewniał się co do tego ile ich w końcu potrzebuje, itd itp. W końcu jest! Płacę, plus retorycznie pytam o co chodziło z tym dolarem on że he he, śmieszna historia, tylko żartowałem.
Opowiadam, że pewnie tak robi w jajo wszystkich tu zebranych (bo widziałam podobną akcję u Pani przede mną), gdy nagle rozlegają się za mną kochane znane okrzyki tyle, że po angielsku:
– Ona tu nie stała! Wcięła się w kolejkę! Bezczelnie!
– Nie nie, wszystko jest ok – odpowiada spokojnie Pan pocztowy ledwo widoczny zza długiej lady.
Oho, jest kłopot. Pakuję portfel i znikam.
– Jak tak można się zachowywać, co Ty sobie wyobrażasz! – słyszę w drodze ewakuacyjnej od jednej z Pań mówiącej nie do końca amerykańskim akcentem, a urodą zdradzającą raczej wietnamskie pochodzenie.
– Właśnie! – dodaje zaraz druga
– Ja? A że co takiego? – stanęłam udając, że nie mogę doczekać się za chwilę usłyszanej odpowiedzi.
– Wciełaś się w kolejkę bez honoru, od razu na przód, gdy tutaj tyle starszych osób zwyczajnie stoi i czeka!
Pozostało mi tylko spokojnie odpowiedzieć, że czekałam dokładnie tak samo jak wszyscy jeszcze 20 minut temu i że wiedzą o tym osoby z przodu. Pożyczyłam Merry Christmas i wyszłam zachowując stoicki spokój na twarzy ale jednocześnie w środku niedowierzając, że przyszło mi się „sprzeczać”, po amerykańsku, na amerykańskiej poczcie!
Ehh, nie dość, że człowiek nie do końca taki zaznajomiony z tymi zasadami, warunkami itd bo trochę nie u siebie (ale jeszcze kilka takich akcji i z pewnością poczuję się jak w domu), to musi się wykłócać o to, że zbrodni nie popełnił.
No i co najgorsze w tym wszystkim, to chciałam zrobić zdjęcia tych automatów, kopert itd, na bloga przecież :) A tak, wyleciałam jak z procy z tego zakładu.
Aaaale, jak się okazało, 2 dni później czyli dzisiaj znów musiałam wybrać się na pocztę tym razem z przesyłką typowo krajową. Tylko w innym mieście, gdzieś przy okazji przejeżdżając. No więc celowo zaplanowałam udokumentowanie wszystkich kopert, gdy jednak okazała się rzecz oczywista, że na poczcie oddalonej o 25km również kolejka zawierała niepoliczalną ilość osób. Może zbyt wielkiej dokumentacyjnej swobody nie miałam, ale za to samą wysyłkę mogłam zrealizować spokojnie w automacie.
To chyba tyle z tej emocjonującej historii.
A jak wysłać list krajowy w Ameryce?
No więc jeśli chodzi o takie standardowe wysyłki krajowe, to jeśli chcemy wysłać zwykły list ze znaczkiem, to możemy go oczywiście wrzucić do każdej skrzynki pocztowej. Ale jeśli zależy nam na szybkiej wysyłce, to wybieramy jedną z kopert lub pudełek dostępnych na półkach zazwyczaj gdzieś niedaleko wejścia, i pakujemy zawartość. To, jaki rodzaj koperty/pudełka wybierzemy, determinuje czas dostawy no i oczywiście, razem z wagą, cenę. Co jest fajne, to że koperty te są dostępne „bezpłatnie” tj. można je wziąć do domu i tam zapakować i zaadresować, lub, tak jak robią wszyscy, zapakować spokojnie obok na stole, ale gdy się pomylimy, można wziąć następną.
Generalnie są dwa główne rodzaje przesyłek: priority i priority express. W przypadku priority można napisać adres nadawcy i adresata na odwrocie koperty, w przypadku express trzeba wypełnić druczek i go dokleić.
Następnie kopertę lub pudełko z zawartością kładzie się na wadze i postępuje zgodnie z instrukcjami na ekranie. Wybiera się rodzaj opakowania – koperta mała/duża/box, rodzaj wysyłki – priority lub priority express, a dalej odpowiada na pytania o bezpieczeństwie, podaje kod pocztowy i decyduje się jeszcze o ewentualnych wariantach czasowych dostarczenia (np. 10:00 rano w punkcie odbioru lub 15:00 u adresata). Akceptujemy, płacimy, odbieramy naklejkę z kodem, naklejamy w wyznaczonym miejscu na kopercie i wrzucamy do stojącej obok jaskini lwa.
Dzisiaj akurat w rozwiązywaniu zagadek na ekranie trochę mi pomógł miły Pan, bo jednak sporo tam się trzeba naczytać. Korzystałam już wcześniej z tych maszyn, ale ponieważ nie dzieje się to zbyt często, to nie do końca pamiętałam co się kiedy wybiera. Tak więc w razie wątpliwości warto poprosić o pomoc, wbrew poprzednim moim doświadczeniom, powinna zadziałać :) Wcześniej również inna miła Pani przepraszała mnie, że zajmuje połowę stołu podczas gdy kompletnie nie nadwerężała mojej przestrzeni. Tak więc było miło i jak widać można.
Jeszcze dwa słowa o znaczkach. W Ameryce działają tzw. znaczki Forever, tj. takie, które raz kupione zawsze oznaczają aktualną wartość podstawowego znaczka listowego. Są więc bardzo przydatne i warto je kupować. Nie muszę wspominać, że znaczki w USA są w formie naklejek, a nie na ślinę, czyli czegoś takiego jak mokre gąbki na poczcie nie ma. Za to zdarza się uprzejma pomoc. Zazwyczaj. Lub PRAWIE zawsze :)
Oczywiście powyższe opisy dotyczą tylko poczty państwowej (USPS – Unites States Postal Service) i porównania jej do Poczty Polskiej. Poza nimi, tak jak w Polsce, jest wiele prywatnych serwisów jak FedEx, UPS, DHL, które są zdecydowanie wygodniejsze i szybsze, ale i co za tym idzie – droższe.
Zostaw odpowiedź