Zwykle trzymam się z dala od tematów i opinii politycznych. Jednak od ponad roku jestem świadkiem gigantycznej kampanii prezydenckiej, a także mam bardzo wyraźny stosunek co do kandydatów – który zresztą wyostrzył się gdy dowiedziałam się, że komuś znajomemu z Polski pewien bardzo konserwatywny oficer nie przyznał wizy inwestycyjnej (na bardzo rozwinięty startup) m.in. dlatego, że „Trumpowi by się to nie spodobało”. Noż k#@%!^!!!
No, to chyba nie mogłabym 'głosować’ inaczej. Choć niestety nie głosuję w ogóle, bo obywatelką nie jestem, to to, co czuć w Dolinie Krzemowej w ostatnich tygodniach, jest niebywałe! Obciachem jest nie pójść na wybory. Ludzie chwalą się tym, że idą, a wszyscy, których znam i mogą głosować, głosują. Po czym robią sobie zdjęcia z naklejką 'I voted’ i wrzucają na fejsa. Oczywiście dzisiaj i wczoraj cały(!!) feed na Facebooku zalany jest tematami wyborczymi, a wybory są tematem przewodnim już od wielu miesięcy.
W sklepach widnieją Election Sales, Google od paru dni krzyczy prosto w oczy o tym, gdzie są najbliższe urny wyborcze, a Uber i Lyft dają ok $20 zniżki na dojazd do nich.
Co do przewidywań na temat wyników, to Kalifornia śmieje się z Trumpa i wiele osób jest pewnych, że on nie wygra, podczas gdy ja im uświadamiam na znanych nam przykładach, że nic nie jest postanowione…
Za to na szczęście przynajmniej tutaj czuć wyborczego ducha i jest nadzieja!
P.S. Debra Cleaver stworzyła ciekawy software Vote.org, który ułatwia głosowanie i przypomina o nim tym, którzy nie głosowali (klik).