Pierwszy tydzień listopada za nami, a ja znów jak co roku (to będzie nasza trzecia zima w Kalifornii) nie mogę uwierzyć w ilość słońca i poziom temperatur. Może nie jest to gorące lato, ale kurtki w ciągu dnia jeszcze nie nosiłam. Dzisiaj nawet z przyjemnością wyszłam z mokrymi włosami na zewnątrz, by złapać trochę słońca z samego rana. W dodatku od jakiegoś czasu próbuję sfotografować wiewiórki, które codziennie jak szalone ganiają się po płocie wokół naszego domu. Zawsze rozśmiesza mnie ich widok za oknem sypialni, gdy ja dopiero otwieram jedno oko, a one już dawno w galopie. No i dziś próbowałam je uchwycić, ale są tak szybkie, że gdy sięgam po aparat nigdy ich już nie ma. W końcu mi się uda :)
Zostaw odpowiedź