Carmel to kraina czarów. To miejscowość, w której czas stoi w miejscu, a w powietrzu czuć prawdziwą magię.
W Dolinie Krzemowej w ostatni weekend temperatury sięgały 35stopni. W Carmel było nieco chłodniej, temperatura była idealna. Jeszcze ten usypiający szum fal… złoty piasek, koc i wygrzewanie się na ciepłym, ale nie gorącym słońcu. W październiku. Dla mnie wciąż nie do pojęcia i chyba nigdy mi się to nie znudzi!
Ubóstwiam te fale!
On chyba też :)
Ach, te domy!
=
W Carmel odkryłam niesamowity sklep z butami – Artemis Boots. Buty są szyte w Turcji. Mają wyszywane lub drukowane wzory na skórze, każdy inny. Niezwykle lekkie i bardzo wygodne. Uwiodły mnie na amen. Kozaki kosztują ok $250-400, botki w podobnej cenie. Realizują też zamówienia indywidualne. Koniecznie tam kiedyś pojawię się na dłużej!
A to Marina, zatrzymaliśmy się tam wracając z Carmel, żeby ponagrywać trochę ujęć na sprzedaż na tle oceanu.
Nie brakowało ciekawskich :)
Liczę na to, że na zdjęciach udaje mi się choć trochę oddać tego niesamowitego klimatu!
17-Miles-Drive zaliczone? :)
No przecież! :) Już nie raz.. A tutaj przykład: Raj w zasięgu ręki – Monterey, 17 miles drive, Bixby Bridge i Santa Cruz – Galeria Zdjęć
Botki w kwiatki, zdecydowanie!
Rewelacyjne są, prawda?? Wykupiłabym połowę tego sklepu… ach, może kiedyś :)
Wow, odkryłam waszego bloga dosłownie kilka minut temu, przeczytałam prawie wszystkie posty i jestem mega szczęśliwa że tu trafiłam, bo mogę prawie „na żywo” oglądać Stany i dowiedzieć się nieco więcej.
Swoją drogą, skoro już tu jestem to może zadam pytanie – obecnie jestem w 2 klasie liceum i planuję studia za granicą, a nie w Polsce. Nie jest to moje chwilowe widzimisie i myślę o tym od 2 klasy gimnazjum. Myślałam o Stanach, ale moje uniesienie opadło w momencie kiedy dowiedziałam się o egzaminach które muszę zdać (z tego co mi wiadomo cały kosz wyniesie ponad 2 tyś zł! a nie ukrywam że to trochę spora kwota) – zaznaczę że mój angielski jest raczej na podstawowym poziomie (choć czasem mam wrażenie że i to jest zbyt mało) i boję się że sobie nie poradzę, a druga kwestia – studia w Stanach są niesamowicie drogie. To prawda? Możecie mi coś w takim razie polecić? Ukończyć studia w Polsce czy jednak walczyć o studia w Stanach? Nie chcę sobie odpuszczać, bo chcę dążyć do spełniania swoich marzeń, a to mnie nieco wybiło z rytmu bo rodzice nie będą w stanie wesprzeć mnie finansowo.
Pozdrowienia z Warszawy! :)
Wiktoria
Witaj! Cieszę się, że do nas trafiłaś :)
Akurat w temacie studiów orientuję się tylko podstawowo, ale jedno jest pewne – koszty z tym wiążą się wysokie. Najpierw trzeba liczyć się z kosztami uzyskania wizy studenckiej a potem z opłatą czesnego i kosztami życia na miejscu. Czesne jest niestety zwykle najdroższe dla studentów zza granicy. Można starać się o stypendia lub kredyt studencki – tutaj na każdej uczelni wygląda to indywidualnie. Najpierw musiałabyś mieć wybraną wymarzoną uczelnię a potem pod nią wszystko sprawdzać – wizę studencką, kredyt, itd. Niestety wiele więcej w tematach wiz studenckich i studiów w USA nie mogę pomóc. Ale głowa do góry! Ja też kończyłam studia w Polsce (tyle, że po angielsku), i przez całe studia nie myślałam, że wyjadę kiedyś do USA na stałe. Także jest życie po studiach i można spokojnie skończyć je w PL a potem starać się o pracę w USA. A to już kompletnie inna historia :)
Przecudowne zdjęcia! Rzeczywiście jak w bajce.
Przecudne zdjęcia, dwa dni opowiedziane zdjęciami. Klimat fantastyczny. Widzę że będę musiała ponownie zatrzymać się w Kaliforni :-))
Udało się!