Podróż do San Francisco przebiegła nam wyjątkowo w biegu i pośpiechu. Zdecydowanie nie zdążyliśmy ponudzić się na lotniskach! Oczywiście nie mówię tutaj o 11-godzinnym locie z Amsterdamu do SF, tylko mam na myśli m.in. wydarzenia u samego początku wyprawy, tj. na lotnisku Chopina. Niestety błędem było to, że ostatniej nocy w Warszawie nie spaliśmy ani dobrze, ani za długo. Jak już wiemy, polskie niewyspanie połączone z nagłą 9-godzinną różnicą czasu grozi wielodniowymi protestami organizmu na wiadomość, że nagle noc się zamieniła z dniem.

blog_o_ameryce_usa_samolot_skrzydlo_odlot_lotnisko_chmury_niebo

Przylecieliśmy o 13:00 lokalnego czasu, ok 15:00 byliśmy zakwaterowani u Jessego – naszego amerykańskiego znajomego. Przychodzi 16:00 (czyli 1:00 w nocy czasu polskiego). Wiadomo, że najlepiej przemęczyć się do nocy ale hmm, może by tak zdrzemnąć się, tylko troszkę, tylko na GODZINKĘ…

Wyszło 8h spania i pobudka o północy czasu kalifornijskiego :O Ha! Ciemno i głucho, a my rześcy i gotowi. Co by tu teraz… Spać kolejne 7 godzin? Że trzeba, bo potem w ciągu dnia będziemy nieprzytomni? Ehh, pewnie i racja, ale jak to zrobić :) Ot jakie dylematy mogą człowieka spotkać od razu po przylocie do Ameryki. Jak tu żyć!

Podobne Posty

2 komentarze

Zostaw odpowiedź

Twój e-mail nie zostanie opublikowany

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.