Palm Springs to tzw. „plac zabaw Hollywood”, tj. miejsce, gdzie mieszkają i bawią się gwiazdy showbiznesu. Znanymi mieszkańcami Palm Springs byli Frank Sinatra, Marilyn Monroe, Elizabeth Taylor, oraz trochę czasu spędził tam nikt inny jak Albert Einstein! Jest to również uwielbiane tło do sesji zdjęciowych znanych ekskluzywnych marek (np. Louis Vuitton) oraz produkcji filmowych i TV (np. „Saturday Night Live”, „Gra o tron”). Nic dziwnego, bo nie trudno tam o klimatyczne i oryginalne krajobrazy — od gęstych palmowych lasów po wielkie, suche pustynne przestrzenie. Wszystko na tle pięknych gór, często z ekskluzywnymi posiadłościami na pierwszym planie. Do tego niezliczona ilość pól golfowych i basenów.
W Palm Springs bogactwo i przepych przeplatają się z suchym i opustoszałym terenem. Pełno tam kontrastów. Samo miasteczko tętni życiem, podczas gdy parę kilometrów dalej totalna pustynia. Cały ten teren składa się z kilku słynnych miejscowości: Palm Springs, Palm Desert, Desert Hot Springs i Coachella. To tam odbywa się słynny na całym świecie festiwal muzyczny Coachella. A w Desert Hot Springs nagrywany był popularny ostatnio teledysk, o którym pisałam na blogu, do utworu Houndmouth — Sedona. Odwiedziliśmy nawet motel, w którym go nagrywano, ale chyba był nieczynny. Więcej znajdziecie na nagraniach.
To ciekawe, że ok 2h drogi od Los Angeles, po środku niczego, powstała taka modna miejscowość. Jest tam tak gorąco i sucho, że aż dziwne, że leci woda w kranie! ;) Z pewnością jest to idealne miejsce dla zmarźluchów, ale mieszkać na wyspie cywilizacyjnej po środku pustyni to chyba bym nie chciała. To nie jest Las Vegas, to niewielkie, kameralne miasto, z fajnym centrum i restauracjami. Tak na dłużej to chyba trochę nudno.
My w ostatni weekend podczas 2-dniowego pobytu eksplorowaliśmy pustynny teren, przejechaliśmy przez wszystkie miejscowości, a do Joshua National Park początkowo wybraliśmy off-roadową drogę kanionem Berdoo Canyon. Przeczytałam gdzieś, że jest to fajna, alternatywna droga, na której można z przyjemnością zedrzeć opony terenowych samochodów. Okazało się, że jest to ulubione miejsce lokalnych mieszkańców do strzelania. Po prostu urządzają sobie tam strzelnicę! Tyle było słychać strzałów, że czuliśmy się jak w westernie.
Po drodze nagraliśmy trochę ujęć naszego Jeepa z drona (wkrótce publikacja) po czym próbowaliśmy przedostać się dalej do parku. Niestety po ostatnich powodziach, jakie tam się zdarzają (pada rzadko, ale bywają burze i woda nie wsiąka w glebę), przejezdność kanionu się zmieniła i w którymś momencie poddaliśmy się i musieliśmy zawrócić. Wybraliśmy wjazd przez miejscowość Joshua Tree, a z parku wyjechaliśmy od południa, przez Cottonwood Springs Road. Gonił nas czas, bo zrobiło się późno, choć i tak najlepiej jest trafić tam na zachód słońca właśnie.
Za to wystrzegać trzeba się jednego — dotykania kaktusów!!! Tak jak same Joshua Trees nie są specjalnie groźne, tak po drodze są pola kaktusów Cholla, które pomimo, że wyglądają niegroźnie, to tak naprawdę wściekłe bestie, które niemalże atakują ofiarę i wkłuwają się głęboko pod skórę.
Będąc w tym parku nie sposób nie pozować do zdjęć wśród kaktusów. Właśnie gdy stanęłam obok Cholla to nie wiedząc kiedy jedna z jego końcowych części wbiła mi się w głęboko palce! Niektóre kolce normalnie mi je przebijały. W dodatku są klejące, i jak raz się dotknie to nie sposób się oderwać. Przyznam, że trochę spanikowałam, bo miałam przekłutych kilka palców i poruszenie każdą z tych igieł bolało cholernie. A trzeba było jakoś to oderwać :( Położyliśmy rękę na słupie, Kuba przyciskał kulę kaktusa do słupa a ja odrywałam rękę. Myślałam, że zemdleję. Potem już wstyd się przyznać, że znów zaliczyłam drugie pokłucie. Tym razem w nogę — kulka przyczepiła mi się do buta a jak ją strzepałam, do odskoczyła na piszczel. Znów wyrywanie. Bolało, ale mniej. Jednak do dzisiaj mam ślady pokłucia :(
No nic. To tak ku przestrodze! Nie zbliżać się do tego cholerstwa! Ludzie tam chodzą między nimi, a ja nie wyobrażam sobie tak się na któryś przewrócić. Już wtedy tylko szpital. Brrr.
Poniżej fotki i filmiki (niestety Snapchat nie zawsze dobrze zapisuje video). Jeśli pogoda w Polsce Wam doskwiera, to zapraszam na gorącą pustynię, do palm, do skał i… no cóż. Kaktusów.
Chcielibyście tam zamieszkać?
Droga do Palm Springs
Strzelnice na dziko… Nie dziwię im się. Mega klimat.
Joshua Tree National Park
Niektórzy robią sobie tam camping, również pod namiotem. Przecież tam są jaszczurki, węże i co nie tylko. Nie dla nas takie przygody!
To to cholerstwo co mnie pokłuło…
I to miałam w palcach!
Droga do Desert Hot Springs
Przystanek w drodze powrotnej do San Francisco
Jestem ciekawa, czy chcielibyście tam zamieszkać?