Taka sytuacja:
Jedno mieszkanie pomagamy komuś wynająć tutaj. Swoje mieszkanie właśnie wynajmujemy nowemu lokatorowi w Warszawie.
Różnica w procedurach:
Dolina Krzemowa
Kandydat jest osobiście polecany przez dozorców budynku pracujących i mieszkających tam od 10 lat oraz od jednej aktualnej lokatorki. Właściciel mieszka 25 min drogi od mieszkania, które oferuje. Aby mieć rozpatrzoną aplikację, właściciel budynku prosi o:
- formularz aplikacyjny na 5(!) stron łącznie z adresami i numerami telefonów do 2 osób, które go mogą polecić, do obecnego i poprzedniego pracodawcy, do właściciela obecnego mieszkania
- zaświadczenie o aktualnych dochodach i najlepiej wyciąg stanu konta w banku
- numer SSN – po którym razem z informacją o dacie urodzenia można załatwić wszystko przez telefon w USA
- $30 opłaty za sprawdzenie historii kredytowej
- kopie zeznań podatkowych za ostatnie 2 lata
Warszawa
Kandydat pojawił się z ogłoszenia przez agencję. Jest Chińczykiem, mieszkał 2 lata w Polsce, rok w innym budynku na tym samym osiedlu. Właściciele nowego lokalu mieszkają na innej półkuli. Aby rozpatrzyć aplikację, otrzymują:
- ofertę wynajmu mieszkania o 100zł niższą, niż wystawiona
- pożądaną datę wprowadzki
- 1 zdanie nt. kandydata przesłane emailem przez agenta
- numer telefonu do kandydata na prośbę właścicieli
- na prośbę o referencje do poprzedniego właściciela – informację, że nie praktykuje się takich zwyczajów w Polsce
Po więcej wpisów nt. kultury związanej z mieszkaniami w USA zapraszam do kategorii „mieszkania”.
ps. W Dolinie Krzemowej te wymogi są wyjątkowo zaostrzone, ale generalnie w całych Stanach sprawdza się historię kredytową, prosi o referencje, zaświadczenie o zarobkach i takie tam.
Zostaw odpowiedź